Nie mam wehikułu czasu, nie podróżuję między alternatywnymi rzeczywistościami,
ale w pewnym sensie wróciłam do przeszłości - odświeżyłam swoje doświadczenie
w zakresie prowadzenia publikacji od przyjęcia tekstu do sprawdzania egzemplarza sygnalnego. Oto efekt:
Przy okazji przyjrzałam się tematowi publikowania bez udziału większych polskich wydawnictw. Temat rzeka, więc skupię się na tym, co jest mi najbliższe - na przygotowaniu książki.
ale w pewnym sensie wróciłam do przeszłości - odświeżyłam swoje doświadczenie
w zakresie prowadzenia publikacji od przyjęcia tekstu do sprawdzania egzemplarza sygnalnego. Oto efekt:
Przy okazji przyjrzałam się tematowi publikowania bez udziału większych polskich wydawnictw. Temat rzeka, więc skupię się na tym, co jest mi najbliższe - na przygotowaniu książki.
Kto powiedział, że książka wydawana przez autora (zwłaszcza debiut) musi być źle przygotowana? Nie musi, ale trzeba w cały proces rozłożyć w czasie i nastawić się na kawał roboty. Zacznijmy od samego tekstu. Jeśli materiał pozytywnie przeszedł etap testowych czytelników (najlepiej osób obcych, z różnych grup docelowych) i opinie są pozytywne, warto poprosić doświadczonego redaktora o ocenę. Dodatkowy koszt, ale osoba na co dzień poprawiająca spójność logiczną tekstów i nieźle oczytana wskaże fragmenty, które testowi czytelnicy przeoczyli lub pominęli. Redaktor wygładza tekst tak, żeby czytelnik nie musiał przedzierać się przez kiepskie kawałki w poszukiwaniu lepszych. Dopiero tak przygotowany tekst, wyczyszczony pod kątem gramatycznym, ortograficznym
i interpunkcyjnym (działka korektora) można oddać do łamania.
i interpunkcyjnym (działka korektora) można oddać do łamania.
Niektórym osobom wydaje się, że to wszystko. Nic bardziej mylnego, bo po składzie może się okazać, że gdzieniegdzie na końcach wersów "wiszą" spójniki, coś "posypało" się
w stylach i brakuje pochylenia czcionki w odpowiednich miejscach albo gdzieś jest jeszcze literówka do poprawienia. (W książce, którą ostatnio czytałam, co rusz trafiałam na takie "kwiatki", a najlepszy był początek zdania, w którym brakowało pierwszej litery, w stylu "iedyś" zamiast "Kiedyś"). Dopiero po takim ostatecznym czyszczeniu można dołożyć okładkę zaprojektowaną przez grafika, stronę redakcyjną i wysłać projekt do drukarni. Tam jeszcze może się okazać, że coś trzeba przygotować według konkretnych wytycznych, ale to już indywidualne ustalenia z drukarnią.
w stylach i brakuje pochylenia czcionki w odpowiednich miejscach albo gdzieś jest jeszcze literówka do poprawienia. (W książce, którą ostatnio czytałam, co rusz trafiałam na takie "kwiatki", a najlepszy był początek zdania, w którym brakowało pierwszej litery, w stylu "iedyś" zamiast "Kiedyś"). Dopiero po takim ostatecznym czyszczeniu można dołożyć okładkę zaprojektowaną przez grafika, stronę redakcyjną i wysłać projekt do drukarni. Tam jeszcze może się okazać, że coś trzeba przygotować według konkretnych wytycznych, ale to już indywidualne ustalenia z drukarnią.
Etap zakończony.
Dużo pracy i kosztowne. Prawda, ale to jak ze wszystkim - dobry produkt wymaga porządnego przygotowania i pracy, a więc trzeba zapłacić za czyjąś pracę. Jak obniżyć koszty bez wpływania na jakość? Można np. poszukać sponsora całości lub części wydania czy może wśród znajomych ktoś zajmuje się grafiką czy korektą i zgodzi się pomóc za niższe wynagrodzenie niż zwykle... Pole do popisu dla ludzkiej inwencji.
Komentarze
Prześlij komentarz