Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015

Waga wystawia języczki

Nie wiem, czy ktoś jeszcze używa w swojej pracy wagi szalkowej. Chyba tylko dla przyjemności korzystania z urządzeń retro. Dobrze, że w muzeach można bez problemu trafić wśród eksponatów na wagę szalkową, bo jeśli coraz mniej osób będzie kojarzyć jej kształt i sposób działania, to coraz częściej w języku będziemy spotykać się z języczkiem "uwagi" zamiast "u wagi".  Mieliście okazję przyjrzeć się wadze szalkowej? Przy każdej szalce ma ona wypustkę, zwaną języczkiem. W dobrze wyważonej wadze przy pustych szalkach oba języczki znajdują się na tym samym poziomie. I taka pozycja powinna być podczas ważenia, gdy na jednej szalce postawimy odważnik, np. 1 kg, a na drugiej położymy to, co ma być odważone (np. mąka). Jeśli waga na jednej szalce jest większa od drugiej nawet o kilka gramów, od razu będzie to widoczne dzięki położeniu języczków.  Rzeczowo i z przykładem zagadnienie przedstawiła Katarzyna Kłosińska. Polecam do posłuchania:  http://www.polskieradio.pl

Czas + praca = książka

Nie mam wehikułu czasu, nie podróżuję między alternatywnymi rzeczywistościami, ale w pewnym sensie wróciłam do przeszłości - odświeżyłam swoje doświadczenie w zakresie prowadzenia publikacji od przyjęcia tekstu do sprawdzania egzemplarza sygnalnego. Oto efekt: Przy okazji przyjrzałam się tematowi publikowania bez udziału większych polskich wydawnictw. Temat rzeka, więc skupię się na tym, co jest mi najbliższe - na przygotowaniu książki.

Teraz czytam...

To jedna z opcji dotycząca książek w serwisie Lubimy Czytać. Najczęściej zawiera jedną pozycję. U mnie tych pozycji często jest więcej. Nie dlatego, że tak lubię. Zaczęło się od tego, że przy dwójce dzieci i obowiązkach zawodowych czas wolny bardzo się skurczył, więc żeby móc czytać coś więcej niż lektury dla przedszkolaków, zaczęłam wykorzystywać każdą wolną minutę. Najlepsze były chwile karmienia młodszego dziecka, kiedy wiedziałam, że na czytanie mam około 20 minut. Żeby jednak nie biegać z płaczącym niemowlęciem po mieszkaniu w poszukiwaniu odłożonej książki, niemal w każdym dostępnym miejscu leżało coś innego do czytania - w sypialni, w łazience... W kuchni też czasem dało się zerknąć na kilka stron, choć ryzykowałam przypaleniem kotleta czy naleśnika. A w torebce obowiązkowo coś, co da się przeczytać w kolejce do lekarza czy na przystanku. Minus takiego sposobu - biorąc książkę do ręki, przez pierwszą chwilę musiałam się skupić i przypomnieć, co było wcześniej. Przy większe